Pomimo tych samych od paru lat zasad zawartych w statucie szkoły, dotyczących niekorzystania z telefonów komórkowych podczas pobytu ucznia w szkole, od początku tego roku szkolnego obserwujemy bardzo dużą trudność - począwszy od klas IV, skończywszy na ósmoklasistach – w zastosowaniu się do szkolnego prawa, nawet kosztem utraty punktów w ocenie zachowania.
Zapis w statucie:
„§ 48. Telefony komórkowe i urządzenia elektroniczne
1. Podczas pobytu w szkole uczniowie mają wyłączone i schowane telefony komórkowe oraz inne urządzenia elektroniczne.
2. W kontaktach uczniów z pracownikami szkoły i innymi uczniami zabronione jest, bez zgody
nauczyciela, używanie sprzętu utrwalającego głos lub wizję (np. dyktafonu, kamery, aparatu
fotograficznego).
3. W przypadku stwierdzenia naruszenia powyższych zasad, nauczyciel ma prawo odebrać
uczniowi telefon komórkowy lub inne urządzenie elektroniczne i przekazać go do depozytu
znajdującego się u wicedyrektora. Depozyt może odebrać osobiście jedynie rodzic. Uczeń
otrzymuje uwagę do dziennika.”
W szkole dzieje się bardzo dużo i całe szczęście, że w obecnych realiach dziać się może. Nie traktujcie Państwo szkolnych zasad, jako ograniczeń – jak podchodzą do tego sami uczniowie - a raczej, jako daną okazję do życia z rówieśnikami w kontakcie bezpośrednim i możliwość żywej konfrontacji społecznej – z ograniczonym dostępem do telefonu komórkowego. Można by powiedzieć, że dawno pogodziliśmy się z faktem obecności telefonu z internetem w życiu naszych uczniów, ale nie wszędzie i nie zawsze.
Skoro telefon w szkole ma być wyłączony, to prosimy nie kontaktować się z dzieckiem w trakcie jego pobytu w szkole. Można to zrobić – bez przeszkód - dzwoniąc w pilnej sprawie do sekretariatu. Niestety sami jesteśmy świadkami tej szybkiej komunikacji z dziećmi, gdy po krótkim czasie od odebrania uczniowi telefonu, zgłasza się rodzic po jego odbiór, zanim zdąży poinformować go o tym nauczyciel. W rozmowach - rodzice przyznają, że są w kontakcie z dziećmi podczas lekcji. Czyżby problemem miałaby być rozłąka z dzieckiem?
Uczniowie – szczególnie ósmoklasiści - jako konieczność użycia telefonu w szkole podają potrzebę kontaktu z mamą. Proponuję wykorzystać czas szkoły podstawowej na dostosowanie się do panujących zasad, bo już w szkołach średnich standardem jest raczej stały „kontakt” z komórką.
Od strony prawa – jak mówią specjaliści - konto facebooka i jego aplikacje założyć może osoba, która ukończyła 13 lat – w kategoriach szkoły podstawowej jest to siódmoklasista ( i to nie każdy :). A przecież powszechnie widzimy (np. podczas wycieczek szkolnych), że już dzieci w klasach I – III mają swoje konta i to całkiem za przyzwoleniem rodziców. I znowu powołam się na specjalistów – Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę zaleca w przypadku młodszych uczniów korzystanie z komórki bez dostępu do internetu. Czyli inaczej mówiąc – jeśli już Internet – to tylko pod kontrolą dorosłych.
W czasach, gdzie rygorystycznie obowiązuje nas RODO, dzieci umieszczają swój wizerunek (zdjęcia, filmiki) narażając się na negatywne komentarze, czy fotomontaże, które, jak to w sieci – mnożone są i rozpowszechniane bez ograniczeń. Czy obawa przed wypłynięciem i użyciem umieszczonych osobistych materiałów w najmniej oczekiwanych sytuacjach w przyszłym życiu dziecka, nie powinna być „lampką ostrzegawczą”?
Obserwowane w aktywności internetowej u naszej starszej młodzieży wulgaryzmy, celowe lekceważenie i obrażanie kolegów, począwszy od automatycznego „zalajkowania” po komentarze, w których ujawnia się niekontrolowany upust przekleństw i poniżania drugiej osoby – to sytuacje których dopuszczają się nasi uczniowie i to niezależnie od oceny z zachowania. Messenger, instagram, tiktok – to takie równoległe życie uczniów, których trudno rozpoznać, a jeśli już – to ze zdziwienia głowa nie przestaje się kręcić. Nasi uczniowie - użytkownicy internetu -nie biorą pod uwagę faktu, że to, iż rodzice są nieświadomi ich aktywności , nie przeszkadza w ujawnianiu ich wpisów przez innych użytkowników. Czyli to, że mojego wpisu nie widzą moi rodzice, nie oznacza, że nie widzą go inni, bardziej czujni rodzice innego „internauty” i niejednokrotnie łapią się za głowę w szoku, jakich słów używa młodzież.
Drodzy Rodzice - rozmawiajcie z dzieckiem o jego internetowych rozmówcach i rozmowach, oglądnijcie materiały (filmiki, zdjęcia), które dziecko umieściło w przestrzeni internetowej. Jak kierowca na drodze, tak i my wszyscy w tej sprawie stosujmy zasadę ograniczonego zaufania. Jeśli zgadzamy się na tego rodzaju aktywność dziecka – koniecznie przygotujmy je na potencjalnie umieszczane komentarze (niekoniecznie przez nie oczekiwane). Anonimowość, ograniczona kontrola dorosłych w internecie, niestety sprzyja do wypowiedzi, za które autor nie chce brać odpowiedzialności. A przecież konsekwencją tego może być konflikt z prawem i zgłoszenie na policję. Wówczas tłumaczenie, że „ja tylko lajkowałem”, albo „umieściłem tylko jedno zdjęcie” – może okazać się niewystarczające.
UWAGA!/ WARNING!
Dziękuję jednej z mam, która zmobilizowała mnie do poruszenia tematu oglądanych przez dzieci seriali i ostrzeżenia Państwa przed ich destrukcyjnym wpływem. Zachęcam do bezwzględnej kontroli dzieci w tym zakresie. Powołam się tutaj na artykuł ze strony Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę:
„W ostatnich tygodniach koreański serial SQUID GAME bije rekordy oglądalności w Polsce i na całym świecie. Stał się już najpopularniejszym serialem w historii platformy NETFLIX. Pomimo że film jest przeznaczony dla widzów 16+, z dnia na dzień coraz chętniej oglądają go i dyskutują o nim dzieci w wieku wczesnoszkolnym.
Serial przedstawia losy grupy osób, które z powodu trudnej sytuacji życiowej dały się nakłonić do udziału w serii gier, nie wiedząc, że przegrywający są w nich brutalnie zabijani. Na ekranie pokazywane jest to w sposób bardzo realistyczny – strzały prosto w głowę, bryzgająca we wszystkie strony krew, śmiertelne upadki z wysokości. Jednym z wątków filmu są też pokazane sceny pobierania organów od umierających po nie udanej egzekucji graczy. Obok brutalnych scen w filmie widać strach i rozpacz bohaterów oraz bezwzględne okrucieństwo ich oprawców.
W serialu dzieci mogą zobaczyć zmagania zawodników, w których przegrana oznacza śmierć. W mediach społecznościowych już pojawiają się challenge, które zachęcają dzieci do ryzykownych i krzywdzących zachowań - siebie i innych.”
https://fdds.pl/o-fundacji/co-nowego-w-fundacji/squid-game-serial-nie-dla-dzieci.html
Żeby przemówić do wyobraźni rodziców, posłużę się takim porównaniem, które przychodzi mi do głowy – tak jak nie dajemy dwulatkowi noża, żeby uczył się obierania ziemniaków, tak dając dziecku telefon komórkowy z Internetem, musimy mieć wyobraźnię co do możliwych negatywnych skutków, nie umniejszając przy tym faktu, że telefon jest najlepszym narzędziem do komunikacji na odległość.
Katarzyna Zemmel